środa, 5 stycznia 2011

KONIEC POSZUKIWAŃ

Po kolejnym z rzędu Sylwestrze spędzonym w samotności, w pustym mieszkaniu, po doświadczeniu goryczy pustki, po ciemnej duchowej nocy, w której nawet Bóg zdawał się mnie opuścić, nadszedł pierwszy dzień Nowego Roku.
Był to dla mnie świt nowego życia.
Kiedy przyszedłem po mszy znów do pustego mieszkania i próbowałem tę pustkę wypełnić audiowizualnymi bodźcami z telewizora i internetu, w pewnym momencie coś sprawiło, że wszystko to powyłączałem i zanurzyłem się w modlitwie.
A była to modlitwa szczególna, modlitwa wyjątkowa, bo sprawiła, że pierwszy raz w swoim dość długim życiu, po wielu latach duchowych udręczeń, lęków, rozczarowań sobą i ludźmi, po porażkach i zawodach miłosnych, po tym całym bezmiernym złu jakiego doświadczyłem od ludzi - po tym wszystkim doświadczyłem tego, o czym tylko czytałem w żywotach świętych.
Doświadczyłem ekstazy miłosnego duchowego zjednoczenia z Bogiem.
Trwało to czas jakiś i nie można tego opisać słowami, ponieważ przydarza się niewielu ludziom.
To już łatwiej opisać ekstazę po dopalaczach, narkotykach, upojeniu alkoholowym, po jakimś tam seksie i tak dalej. Wszyscy to mniej więcej rozumieją.
Droga, którą obrałem już jako dziecko, droga ku Bogu, najeżona była wieloma przeciwnościami zewnętrznymi i wewnętrznymi i chyba nikt nie chciałby przeżyć tego wszystkiego co ja. A każdy chciałby przeżyć taką duchową ekstazę - o, to na pewno!
Po tym doświadczeniu bardziej rozumiem mistycyzm św. Jana od Krzyża, chociaż on żył w innych czasach i jako zakonnik.
Czy w miarę przeciętny singiel naszych czasów taki jak ja może doświadczyć podobnej nocy ciemnej i czy może w końcu osiągnąć na końcu tej drogi zjednoczenia z Bogiem?
Okazuje się, że tak! I drogą do tego równie dobrze mogą być porażki emocjonalne, zawody miłosne i pustka samotności, co samobiczowanie, umartwianie się i posty. I w tym i w tym przypadku szuka się Boga, który jest Miłością.
Nic i nikt poza Bogiem nie potrafi skutecznie wypełnić tej pustki.

- Po co nam źródło, kiedy mamy wodę w butelkach w Biedronce? - zapyta pierwszy lepszy spragniony człowiek
- Po co nam Bóg, kiedy można mieć kobietę na każdej imprezie, kiedy można sobie zrobić dobrze na tysiąc sposobów?
-Pismo powiada: każdy, kto pije taką wodę w butelce, znów będzie musiał kupić następną, kiedy się skończy. Co prawda takich butelek zawsze będzie pełno, bo takie potrzeby napędzają gospodarkę, ale co po śmierci?
Lecz wody, którą daje Bóg nigdy nie zabraknie przez całą wieczność, gdyż woda ta stanie się źródłem w duszy człowieka.

Wiedziałem o tym od bardzo dawna, ale proces przejścia od picia wody w butelkach do picia wody ze źródła jest długotrwały i w duchowości nazywa się oczyszczeniem.

Waga i konsekwencje tego, czego doświadczyłem przekracza tego bloga, przekracza moją skromną osobę i zahacza już o taki moment, w którym Bóg nie jest już mglistym pojęciem, ale staje się kimś kogo doświadcza się zmysłami.

Do tego nie można zbyt wiele dodać. Bóg sam wystarcza.
Dlatego przestałem się już rzucać, przestałem poszukiwać na siłę kobiety swojego życia.
Otworzyły się przede mną nowe horyzonty duchowe, nowy wymiar życia, w którym Bóg jest kimś obecnym i działającym we mnie. Wspomagać ma mnie w tym kontakt z żywym Kościołem i częsty udział w sakramentach świętych.

Mam w sobie źródło, nie potrzebuję kupować wody w butelkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz