poniedziałek, 6 grudnia 2010

Opowiadanie na zimę

 Jest to opowiadanie, które napisałem pod wpływem jednego ze swoich barwnych snów, które starają się mi podsunąć pomysły do rozwiązania jakiegoś problemu.

Tajemnica nawiedzonego pensjonatu.

"Przez ten nawiedzony dom nie mam zbyt wielu gości, a i zima tego roku
jest bezśnieżna" - pomyślał Leon wyglądając z balkonu swego
pensjonatu w górach. Leon miał jeszcze jedno zmartwienie: mimo iż
przekroczył trzydziestkę nie miał żony, co więcej, nie miał nawet
kandydatki na żonę. Gdy tak rozmyślał nad swym trudnym położeniem,
dostrzegł jak po stromej ścieżce wspina się ku niemu nieznajomy
mężczyzna. Był to Psycholog.
- Dzień dobry! - zawołał specjalista od ludzkiej psychiki -czy można się tutaj zatrzymać na noc?
- Dzień dobry! -odparł Leon - zapraszam, ale...- tutaj
ugryzł się w język, chciał bowiem ostrzec nieznajomego przed tajemnicą,
jaka czaiła się w pensjonacie w ciemnościach nocy, ale pomyślał
równocześnie, że tym sposobem nie zarobi nawet na skromne życie.
- Czuję tu powiew tajemnicy - pochwycił Psycholog - jednak
tajemnice są po to, by je rozwikłać...
Mówiąc to wszedł do środka, podczas gdy Leon zszedł na dół. Psycholog
rozglądał się ciekawie po izbie.
- Wiem, co chciałby pan powiedzieć: przydałaby się tutaj kobieca ręka - powiedział szczerze Leon.
***
Po kolacji Leon zaprowadził gościa do pokoju na piętrze, w którym miał
spędzić noc. Miał przy tym pewne wyrzuty sumienia, gdyż wiedział, że jak
zwykle nocą w pensjonacie będą dziać się dziwne rzeczy. Nie trzeba było
długo na to czekać: po zgaszeniu świateł ze strychu zaczęły dobiegać
przeraźliwe jęki, i jakby tego było mało, z piwnicy słychać było jakby
szum oceanu. Psycholog zszedł na dół.
- Co to było?- zapytał Leona bez specjalnego zdenerwowania, był
bowiem człowiekiem nauki, który w żadne duchy nie wierzy.
- Nie wiem, nigdy nie miałem odwagi tego sprawdzić
- Jeśli chce pan rozwiązać ten problem, musi stawić mu czoła. A ja mogę
panu w tym towarzyszyć. ( " Już niejeden raz towarzyszyłem ludziom w
odkrywaniu tajemnic ich duszy - tego prawdziwego domu, w którym
mieszka nasze "ja"- pomyślał)
Leon przez chwilę walczył ze swoim strachem, widząc jednak życzliwość i
odwagę swego gościa - zgodził się.
- Niech pan otworzy - powiedział Leon, gdy stali przed drzwiami
prowadzącymi na strych.
- Nie, to pan jest tu gospodarzem - odparł Psycholog
Leon zebrał się na odwagę i jednym pchnięciem otworzył drzwi. W
przyćmionym świetle świecy dostrzegli skuloną postać wydającą jęki.
- Kim jesteś? - zapytał Psycholog
Postać wyprostowała się i wtedy zobaczyli jej bladą twarz i duże kły - był to bowiem wampir. Wampir ten budził raczej litość niż
strach, gdyż twarz jego tonęła we łzach. Na pytanie Psychologa
odpowiedział:
- Jestem wypartą seksualnością Leona. Jestem nieszczęśliwy, gdyż tęsknię
za jednością z jego uczuciami. Gdybym się z nimi zjednoczył przestałbym
być potworem i wystąpiłbym w roli, do której zostałem stworzony: do
trwałego związku z kobietą.
Leon zdziwił się niepomiernie. Uświadomił sobie bowiem, że w przeszłości
walczył z narastającym w nim erotyzmem, że go na przemian tłumił i
ulegał mu, nigdy zaś nie zintegrował go z uczuciami do konkretnej
kobiety, czego ilustracją była drapieżna bezosobowa pornografia.
- Chodź, zabieramy cię na dół - powiedział Psycholog do wampira
- Jeśli to możliwe, zanieście mnie w trumnie, do której chowam się w dzień
- W porządku
Gdy wampir wszedł do trumny i zawarto za nim wieko, Psycholog i Leon
ramię w ramię zanieśli ją na dół do oświetlonej izby.
- Uff! - odsapnęli po wspólnym wysiłku i znów usłyszeli jakby szum
morza dobiegający z piwnicy.
- Co może być straszniejszego od wampira? - zawołał odważnie Leon
i w towarzystwie Psychologa podążył na dół.
W piwnicy stała wanna napełniona szumiącą wodą, po której pływała ryba
głębinowa z wielkimi zębami. Ryba również budziła raczej litość niż
strach, cała bowiem była we łzach.
- Kim jesteś? - zapytał Psycholog
- Jestem wypartą emocjonalnością Leona. Jestem nieszczęśliwa, gdyż
tęsknię za jednością z jego seksualnością i w ogóle męskością. Gdyby
mnie z nią zintegrował, przestałabym być potworem i służyłabym jego
osobistemu szczęściu dając mu także miłość do kobiety, bo do tego
zostałam stworzona.
I tym razem Leon sięgając pamięcią w przeszłość przypomniał sobie, jak
to nie akceptował swoich uczuć, jak im nie ufał, aż stał się
emocjonalnie martwy. Uczucia odżywały jedynie w jego snach -
budził się czasem łzami. Nie umiał kochać i jedynymi emocjami jakie w
nim były to najeżone zębami ciemności lęku i nieufności.
- Chodź, zabieramy cię na górę - powiedział Psycholog do ryby
głębinowej
- Jeśli to możliwe, zabierzcie mnie razem z wanną
- W porządku
Gdy wnieśli wannę do izby, Psycholog pomyślał, że nadszedł czas, by
seksualność i emocjonalność Leona zespoliły się w jedno
- Niech pan otworzy trumnę - powiedział do Leona
Leon otworzył powoli wieko trumny i pomógł wstać wampirowi. W jasnej
izbie zapanowała chwila napięcia. Kiedy oczy wampira i ryby głębinowej
spotkały się, na obliczach obojga zagościł uśmiech.
- Już dawno chciałem cię poznać - powiedział wampir
- Ja też marzyłam o spotkaniu z tobą - odparła ryba głębinowa
W tym momencie wampir i ryba głębinowa przestały być tym, czym były do
tej pory - nękającymi Leona potworami, bo najzwyczajniej w świecie
znikły. W miejscu zaś, gdzie była wanna pojawiła się kula ze śniegu,
natomiast miejsce trumny zajęła butelka znakomitego wina wraz z laską
cynamonu.
- Niech pan wyniesie śnieg na zewnątrz - powiedział Psycholog
Gdy Leon to uczynił, ze zdziwieniem stwierdził, że zaczyna padać. Był to
długo oczekiwany śnieg.
- Hurra! Jestem uratowany! Znów będę miał gości i wreszcie nie będzie tu
nic straszyć. Może napijemy się po lampce wina?
- Niech pan zachowa to dla gości, którzy przyjdą tu po mnie.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi
- Czyżby to jeszcze jeden potwór?- zaśmiał się Leon, po czym
otworzył. W drzwiach stała piękna dziewczyna.
- Dobry wieczór panom! Przepraszam że o tej porze, ale trochę
zabłądziłam i zobaczyłam światło
- Serdecznie zapraszamy - powiedział Leon pomagając dziewczynie
zdjąć kurtkę - musi być pani potwornie zziębnięta. Na szczęście
mam tutaj butelkę wina i cynamon, z których przygotuję grzaniec
- To wspaniale! - uśmiechnęła się dziewczyna
- Widzę, że nie jestem już potrzebny. Pójdę na zasłużony odpoczynek - przypomniał o sobie Psycholog puszczając dyskretnie oko do Leona.
- Dziękuję - powiedział Leon i w tym krótkim słowie zawarł całą
swoją wdzięczność dla tego Człowieka, który jawił mu się niemal jako
posłaniec Niebios.
***
Dziesięć lat później Leon i Leonilla ( bo tak miała na imię dziewczyna,
która zabłądziła w tamtą śnieżycę) stali na balkonie pensjonatu patrząc
na majestatyczne szczyty gór.
- Wiesz, - powiedziała Leonilla - tamtej nocy to nie wirujące w
świetle tego domu płatki śniegu mnie tu sprowadziły, lecz czystość i
świeżość twoich uczuć. I to nie grzaniec z wina mnie tu zatrzymał, ale
ciepło twojej zmysłowości.


KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz