środa, 8 grudnia 2010

Będziesz miłował siebie samego.

Kolejny dzień, jeden z tych trzydziestu tysięcy dni przeciętego ludzkiego życia. Idzie się do szkoły/pracy, potem do sklepu/banku/fryzjera, potem do domu. Wszędzie napotykamy ludzi, od których spodziewamy się przede wszystkim rzeczy oczywistych, mianowicie że nauczyciel będzie uczył, sprzedawca sprzeda, a fryzjer ostrzyże. Ale oczekujemy podświadomie czegoś jeszcze: życzliwości, uprzejmości, a przede wszystkim miłości. Oczekujemy tego przede wszystkim od osób najbliższych i dobrze, jeśli w rodzinie jest miłość. Jednak często tej miłości tam po prostu nie ma.

Słowa. Otaczają nas miliony słów. Ludzie bez przerwy mówią w radio, telewizji. Czytasz je w gazetach, książkach i internecie. Ale na pewne, najważniejsze w życiu słowa czekasz bezskutecznie. Słowa miłości.

W sztuce Samuela Becketa "Czekając na Godota" dwaj główni bohaterowie bezskutecznie czekają na tajemniczą postać, która z nazwy przypomina Boga. A Bóg jest miłością. Czyli czekają na miłość. Ale ta miłość nie przychodzi. Owszem, są jacyś posłańcy, którzy dają złudną nadzieję, że Godot jest blisko, że wkrótce nadejdzie. Ale oni odchodzą i pozostaje pustka.
Ile razy cieszyłem się, że poznając kolejną dziewczynę znajdę tak długo oczekiwaną miłość. Czasem przez krótką chwilę łudziłem się, bo chciałem się łudzić, że oto koniec moich poszukiwań, że oto znalazłem długo oczekiwaną miłość. Może czekałem na odpowiednie słowa, gesty. Może byłem gotów takie słowa i gesty wykonać w stronę tej dziewczyny. Ale one kolejno odchodziły niczym posłańcy Godota. Pozostawała pustka.

Przykazanie miłości, jakie dał nam Bóg już w Starym Testamencie jest trójwarstwowe:
1. Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił
2. A bliźniego swego
3. Jak siebie samego
Z tych wszystkich trzech części to ostatnie zdaniem Boga jest oczywiste i nie trzeba się nad nim długo rozwodzić. Przecież wszyscy kochamy samych siebie, chcemy dla siebie jak najlepiej, a najlepiej szczęścia. To samo miał na myśli św. Paweł kiedy pisał "przecież nikt nigdy nie odnosił się z nienawiścią do swojego ciała".
Ale dla wielu ludzi żyjących w naszych czasach miłość siebie samego nie jest taka oczywista, a często jest wypaczona. Wielu szuka szczęścia w nałogach, a nałogiem może być wszystko, co niesie ze sobą jakiś ładunek przyjemności, czyli namiastkę szczęścia, czyli namiastkę miłości. Niektórzy wbrew jakby naiwnym słowom św. Pawła targają się na swoje życie, nienawidzą swojego ciała, uważając np. że jest za grube (anoreksja)
Szpitale psychiatryczne są wypełnione ludźmi, o których tak napisał pewien duchowny: "Nęka mnie bezdenna rozpacz chorego z braku miłości, opatrzona budzącą grozę diagnozą psychiatryczną". Znajomy psycholog opowiadał mi o pewnym pacjencie, który na pisance wielkanocnej zamiast kwiatków lub szlaczków zacytował słowa piosenki Beatlesów: "All you need is love". Tak, wszystko czego potrzebujesz, wszystko, czego potrzebujemy to miłość.Ale gdzie ona do licha się ukryła?

Wspomniane wyżej trójwarstwowe przykazanie miłości zaczyna się jakby od środka,od nas i odnosi się do nas, a potem wypływa na zewnątrz ku ludziom i Bogu odnosząc się do nich.
Budda powiedział kiedyś "jeśli nie znajdziesz czegoś w sobie, to gdzie będziesz tego szukał?"
Ludzie nie znajdując w sobie miłości szukają jej na zewnątrz. A ponieważ miłość to wszystko, czego potrzebujemy, tym bardziej te poszukiwania są dramatyczne i gwałtowne. Namiastki miłości można dostać za pieniądze w postaci różnych towarów i usług, ale to nasyca tylko na chwilę jak woda morska. I im więcej pijesz tej wody, tym większe masz pragnienie.
Dlaczego niektórzy ludzie dają się omamić słodkim słowom fałszywej miłości i akceptacji uwodzicieli, werbowników do sekt, niektórym sprzedawcom chcącym wcisnąć nam swój towar? Dlaczego wiele kobiet chętnie ogląda mydlane opery, czy telenowele w których romans goni romans? Wszędzie tam słyszy się słowa, za jakimi tęsknimy, które chcielibyśmy usłyszeć, ale całkowicie bezinteresownie, tak po prostu.

Stwierdziłem, że mam tego wszystkiego powyżej lewego ucha. Nikt nie chce mi powiedzieć, że mnie kocha? Mam czekać całe życie na te nędzne ochłapy cudzych słów? Mam się karmić namiastkami? Mogę czekać bezskutecznie całe życie, mogę biegać od człowieka do człowieka żebrząc o gest czy słowo, mogę wydać wszystkie swoje pieniądze, czas i talenty dla złudnej nadziei miłości jakiejś kobiety, czy jakiegokolwiek innego człowieka i nigdy przenigdy nie ogrzać się w cieple miłości.
Poza tym jest dla mnie oczywiste, że w ludziach miłości po prostu nie ma i nie należy jej tam szukać.
Przepraszam za porównanie, ale kiedy spotyka się dwoje ludzi bez miłości, to choćby nie wiem jak się starali i nie wiem co robili, to rachunek jest prosty: dwa zera to dalej zero. I nawet gdyby spotkało się sto, czy tysiąc ludzi bez miłości w sercu, to choćby nie wiem jak głośno się bawili, wypili nie wiem ile alkoholu, to sto czy tysiąc zer nadal daje w sumie zero.

Adwent który niedawno się zaczął, sugeruje w swojej nazwie, że czekamy na narodziny Boga. My nie jesteśmy jak ci bohaterowie sztuki Becketa, którzy czekali bezskutecznie: Bóg naprawdę przyszedł i nadal przychodzi do naszych serc. Bóg jest miłością i chce zamieszkać w naszych sercach jako miłość. On sam uzdalnia nas do wypełnienia trójwarstwowego przykazania miłości. Bez Niego jesteśmy puści, jesteśmy bezwartościowi jak zera.
Bóg uzdalnia nas do bezinteresownej miłości samych siebie. Od siebie trzeba zacząć, potem ta miłość będzie promieniować na zewnątrz. Miłość samego siebie nie jest narcyzmem, przeciwnie - jest warunkiem koniecznym do tego, by zacząć kochać ludzi i Boga.
Świat jest pełen nieszczęśliwych ludzi, którzy usiłują kochać innych bez kochania samych siebie. Prawo miłości jest jasne - będziemy kochać innych tak jak kochamy samych siebie. Ni mniej ni więcej.

Wszystko zaczyna się od Boga. To Bóg pierwszy mnie umiłował przez sam fakt stworzenia mnie i posłania na ten świat. Gdyby mnie nie kochał, nie stwarzałby mnie. Jego miłość jest bezwarunkowa i tą miłością mogę kochać najpierw siebie, a potem dzielić się tą miłością z innymi chcąc dla nich tego samego dobra, jakie pragnę dla siebie.

Słowa, na które bezskutecznie czekałem całe życie zostały wypowiedziane już dawno przez Boga. Są to słowa miłości zapisane na kartach Biblii. Są one skierowane do każdego człowieka.
I gdybym miał odbić te słowa miłości za pomocą jakiegoś lustra i skierować najpierw na siebie, a potem na każdego napotkanego człowieka, sformułowałbym je następująco: (skieruj te słowa do siebie, wypowiedz je we własnym imieniu do siebie, bo jesteś jedyną osobą, która może to powiedzieć bez skrępowania i zobowiązań. Gdyby to powiedział ktoś inny, miałoby jakieś niejasne podteksty. Ale Ty możesz powiedzieć to szczerze, bo jesteś najbliższą sobie osobą, jesteś ze sobą zawsze, sekunda po sekundzie, przez całe życie)

Drogi/Droga ........... , kocham Cię z całego serca. Nie musisz zapracowywać na moją miłość, nie musisz się o nią starać, żebrać o nią. Nie musisz jej zdobywać przez dążenie do idealnego wyglądu, nieskazitelnej figury, idealnych wyników w nauce, prestiżu społecznego, czy wielkiego majątku. Nie musisz nic robić, żeby zasłużyć na moją miłość - masz ją za darmo przez sam fakt Twojego istnienia.
Nigdy więcej nie musisz już żebrać u innych o namiastki miłości poprzez dążenie do idealnego wyglądu, nieskazitelnej figury, wybitnych wyników w nauce, prestiżu społecznego, czy znacznego majątku.
Nigdy więcej nie musisz szukać na zewnątrz tego, co zawsze miałeś w sobie.

Jedna uwaga: miłość do siebie samego nie przerodzi się w narcyzm, w samouwielbienie, jeśli stanie się w prawdzie o sobie, mianowicie tej, że wszystko kim jestem i co mam, wszystkie moje zdolności,wiedzę, ciało, cały urok osobisty zawdzięczam Bogu, rodzicom,  nauczycielom i tak dalej. Zanim zaczniesz uwielbiać siebie jaki to jesteś wspaniały i cudowny, pomyśl, że to wszystko zawdzięczasz Bogu i to Jego zacznij uwielbiać i dziękować Mu za to kim jesteś i co masz. Nie można wstawiać siebie w miejsce należne Bogu.

Istnieją dwie osoby, które zawsze będą Cię kochać: Bóg, bo cały jest miłością i zawsze Cię kochał, oraz ty sam, jeśli tylko zechcesz siebie kochać tą miłością, która od Boga wypływa. Reszta jest niepewna i drugorzędna, bo nie zależy od Twojej woli. Od Twojej woli zależy, czy będziesz innych kochał tak jak Bóg Cię kocha. Czasem ktoś będzie zdolny, aby odwzajemnić Twoją bezinteresowną miłość.
Jeśli masz miłość do siebie, nie będziesz łasy na komplementy, ani nie będziesz się przejmować czyjąś krytyką. Nie zwiodą cię uwodziciele, werbownicy do sekt, reklamy i inne próby manipulacji podsuwające haczyk potrzeby fałszywej akceptacji.
Jeśli masz miłość do siebie, rozpoznasz w ludziach prawdziwe intencje, będziesz wiedzieć, czy ktoś naprawdę kocha, czy tylko chce coś od Ciebie uzyskać.
Jeśli masz miłość w sobie będziesz dbał o swoje zdrowie i wygląd, będziesz ze spokojem pracował i rozwijał swoje talenty. Będziesz osiągał sukces w zgodzie z samym sobą, a nie za wszelką cenę, żeby na coś zasłużyć.
Będziesz mieć poczucie własnej wartości, godności. Nie będziesz się wywyższać, ale też nie będziesz się poniżać, będziesz wiedzieć że wszyscy jesteśmy równi - pomiędzy Tobą a innymi będzie stał znak równości, bo będziesz mierzyć miarą miłości.
Jeśli będziesz mieć miłość do siebie, będziesz mógł tą samą miłością obdarowywać innych i nie będzie to wysiłkiem, będzie tak proste jak oddychanie.
Będziesz pracować dla tej miłości, będziesz wykonywać swoje obowiązki lekko i z radością, że służysz innym.
Twoje słowa będą proste i życzliwe, bo będą wypływać z obfitości serca.
Twoje serce zawsze będzie syte i będzie zdolne nakarmić inne serca.
Jeśli będzie Ci czegokolwiek brakować - znajdziesz to w Bogu.
Będziesz bardziej jak ten, który daje niż ten, który potrzebuje, bo pełnemu sercu niewiele trzeba do życia.
Będziesz szczęśliwy w każdych okolicznościach.
Będziesz wprost nieprzyzwoicie szczęśliwy, co będzie niezrozumiałe dla otoczenia żądającego do szczęścia więcej i więcej.
Jeśli choć jednego człowieka zarazisz tą postawą - zyskasz przyjaciela na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz