kolejna znajomość, kolejne zauroczenie, kolejny zawód miłosny. Historia powtarzana do znudzenia niczym żywcem wyjęta z "Dnia Świstaka", albo...z teorii kosmologicznej o cykliczności istnienia Wszechświata i powtarzania swojego życia wraz z jego błędami i sukcesami nieskończoną ilość razy w odstępach co 80 miliardów lat.
Nie trzeba aż tyle, ja popełniam ten sam błąd w dużo mniejszych odstępach czasu...
Ale tym razem jest nieco inaczej - przez rozszerzenie swojego serca na drugą osobę, rozszerzyłem je na coś więcej - na innych ludzi, siebie, Boga.
Wczoraj wyraziłem to w wierszu:
**************************
nikt nie nauczył mnie kochać siebie
nauczyli mnie tylko nienawidzieć
nikt nie nauczył mnie kochać innych
nauczyli mnie tylko żebrać o miłość
aż w końcu coś we mnie wybuchło
niczym Supernowa
rozsypałem się w kawałki
rozproszyłem po Wszechświecie
odrodzę się w kropli łzy
spadającej z Twojej powieki
w wietrze co rozwiewa Twoje włosy
w szumie innego wiatru, nad drzewami
w gwieździe polarnej
w siedmiu barwach tęczy
w śpiewie ptaków
w deszczu stukającym do okna
w uśmiechu dziecka
będę każdym przechodniem
którego miniesz
staruszką trzęsącą się ze starości
jastrzębiem nad lasem
żubrem w puszczy
żuczkiem gnojarzem na drodze
będę wzszędzie
będę w każdym
znajdziesz mnie w każdej chwili
bo jestem miłością.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz