piątek, 2 lipca 2010

miłość i neurolingwistyczni podrywacze

Przez pewien czas - bardziej z ciekawości niż z przekonania - otrzymywałem mailowo darmowe porady z cyklu "kurs podrywania". Założenie było takie, że facet, który w oczach kobiet nie posiada atutów typu uroda, ciekawa osobowość, stan majątkowy, status społeczny, itd. może to wszystko "nadrobić" odpowiednią techniką i zachowywać się tak, jakby miał te wszystkie atuty. Jest to swego rodzaju "oszustwo" i podobno to działa na kobiety, które widząc pewnego siebie mężczyznę mogą poddać się sugestii, że ta pewność siebie wynika z innych pozytywnych cech wspomnianych wyżej.
Ale tego typu "techniki" działają tylko na krótką metę - w ten sposób można "oczarować" niejedną kobietę, ale potem, w trakcie poznawania prawda o "neurolingwistycznym podrywaczu" i tak wyjdzie na jaw.
Całe to myślenie można porównać do magii: skoro ludzkimi metodami nie udaje się poderwać fajnej kobiety, to trzeba odwołać się do jakiejś innej, ponadludzkiej mocy, żeby móc podrywać "najlepsze" kobiety. Po drodze traci się swoją "duszę": zasady moralne, a pojawia się cynizm, wyrachowanie, satysfakcja ze swojej "skuteczności".

Poznawszy to wszystko powiedziałem sobie: nie będą mnie uczyć miłości jacyś neurolingwistyczni podrywacze!
Innego mam Nauczyciela - Tego, który JEST Miłością !
Tego, który "oddał życie za przyjaciół swoich"
On nie kocha ludzi dlatego, że są ładni, atrakcyjni, dobrzy - nawet jeśli są to nie za to ich kocha. Kocha pomimo ich brzydoty zewnętrznej czy wewnętrznej. Kocha ich dlatego, że ich stworzył, dlatego że są, że istnieją. Jest to miłość bezwarunkowa jaką czasem obdarzają rodzice swoje niepełnosprawne dzieci - te dzieci nie mogą nic zrobić, odwdzięczyć się swoim rodzicom, ale ci rodzice kochają je z całego serca i opiekują się nimi dlatego, że są ich dziećmi. Właśnie dlatego Bóg nas kocha: jesteśmy Jego dziećmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz